Żegnamy wybitnego Absolwenta LMK – p. Dyrektora Jana Polaka
Społeczność LMK z głębokim smutkiem przyjęła wieść o śmierci p. Jana Polaka, wybitnego absolwenta naszego Liceum, aktora, reżysera, ucznia p. profesora Włodzimierza Gniazdowskiego, wieloletniego dyrektora włocławskiego Teatru Impresaryjnego, jednego z filarów lokalnej kultury.
Choć Jan Polak zdał egzamin dojrzałości w LMK w 1972 r., do końca bywał częstym gościem w murach włocławskiej „Konopnickiej”, odwiedzając ją w przy różnych okazjach, włączając się w życie wspólnoty LMK, współdziałając z Kołem Absolwentów. To m.in. pracując z młodzieżą naszej Szkoły, dyrektor Polak wyławiał kolejne aktorskie talenty, które debiutowały na deskach wraz z zespołem Teatru Ludzi Upartych, by później pójść własną artystyczną drogą. Zawsze z wielką radością powracał w macierzyste progi gmachu nad Wisłą, angażując się w liczne projekty edukacyjne, kulturalne, wspomagając kadrę pedagogiczną i dyrekcję w pracy dydaktyczno-wychowawczej.
Był osobą wielkiej kultury i inteligencji, utalentowanym erudytą, prawdziwym człowiekiem renesansu, obdarzonym głębokim, niezapomnianym głosem, oddanym w pełni pasji teatru.
Jak pisał, wspominając swojego Mistrza – prof. Gniazdowskiego,
„Teatr w LMK był zawsze. I – mam nadzieję – zawsze będzie. […]W 1968 roku oglądałem „Dziadkowego” Tadeusza wielokrotnie, w dodatku zza kulis. Po znajomości. Siostra grała Telimenę. Stojąc między czarnymi kotarami scenicznej kieszeni, wdychając kurz i niepowtarzalny „teatralny” zapach, połknąłem pewno bakcyla, który przynosi tę nieuleczalną chorobę zwaną „teatr”. Nie wiem, czy marzyłem już wtedy o tym, że kiedyś i ja wyjdę na scenę, wiem za to na pewno, że wszystkie moje zmysły chłonęły tę wielką, dziejącą się na moich oczach tajemnicę. […] I właśnie wtedy, w jakiś nieokreślony dzień, kiedy po raz pierwszy w życiu wszedłem na scenę, poczułem na twarzy światło reflektorów i ciepły oddech niewidocznej w ciemności widowni, moja teatralna choroba przybrała postać nieuleczalną. […]Dziadek kochał teatr i kochał ludzi. Obie te miłości były prawdziwe, bo zupełnie bezinteresowne. Zapewne dlatego i my kochaliśmy Dziadka. […]Widać w niebie zabrakło teatralnych fachowców, skoro dobry, stary Bóg wezwał go na niebieski dywanik.” (monografia LMK).
Głęboko wierzymy, że śp. p. dyrektor Polak gra teraz u boku ukochanego prof. Dziadka na niebiańskiej, najwspanialszej ze wszystkich scen. Wydaje się to całkiem oczywiste, gdyż jak mawiał Cyprian Kamil Norwid, „teatr jest atrium spraw niebieskich”.


